SZUKAJ:
polski deutsch
   

SALONIK LITERACKI
POLONIJNEGO MAGAZYNU RADIOWEGO "POLENFLUG"

Radio Flora e.V. Hannover
wtorki, godz. 19.30-30.30, UKF 106,5 MHZ, kabel 102,15 MHz

O LITERATURZE ROZMAWIAJĄ:
Grażyna Kamień-Söffker, Teresa Czaniecka-Kufer, Izabela Nawrat, Zofia Ścierska





MARIUSZ SIENIEWICZ "ŻYDÓWEK NIE OBSŁUGUJEMY"
WAB 2005





Grażyna
Dziś w skromniejszym składzie rozmawiamy o kolejnym młodym w literaturze polskiej, Mariuszu Sieniewiczu, a raczej o jego książce zatytułowanej dosyć prowokująco "Żydówek nie obsługujemy". Jest to zbiór dziesięciu opowiadań bardzo różnych pod względem poruszanych tematów i bardzo różnych pod względem formy - czy jest coś, co je łączy, czy można sprowadzić je do jakiegoś wspólnego mianownika?
Iza
Wydaje mi się, że pewna doza ironii, ewentualnie groteski, jest w każdym z tych opowiadań, jakkolwiek bardzo różnych.
Zosia
Powiedziałabym, że wspólnym mianownikiem tych opowiadań, czy może rozdziałów, jest rozrachunek ze światem. Autor, czy opowiadający, drwi ze świata, kpi z niego, jest wobec niego bardzo zdystansowany i mam wrażenie, iż wydaje mu się, że ludzie nie są w stanie się porozumieć, ponieważ każdy jest inny i wszyscy są sobie obcy.
Iza
Jest to lektura, której nijak nie możemy streścić, ani opowiedzieć. Dziesięć opowiadań bardzo niesamowitych czasami, bardzo często występuje w nich kategoria oniryczna, pomieszanie rzeczywistości ze snem, zawsze początek jest w miarę realny, ale szybko przestajemy orientować się, czy to jeszcze rzeczywistość, czy już właśnie sen. Zaliczyłabym te opowiadania do prozy zaangażowanej ponieważ dotykają one wielu współczesnych spraw trudnych w Polsce, ale i spraw historycznych, które ciągną się za nami przez lata, jak antysemityzm, o którym mowa w tytułowym opowiadaniu.
Grażyna
Czy są opowiadania, które wam szczególnie utkwiły w pamięci?
Iza
Zapamiętałam dwa. Oprócz tytułowego zapamiętałam jeszcze jedno o zabawnym tytule "O kurna, ale wujnia". Jest to historyjka polityczna, w której pewna grupa dorywa się do władzy, hoduje sobie sługusów i następców, a jednocześnie daje skromne zasiłki niedorozwiniętym debilom. Z czasem dochodzi do przekrętów, afer i matactw politycznych oraz do przemiany i buntu. Jest to groteskowy pamflet podszyty Gombrowiczem bardzo i Witkacym, na temat tego, co obserwujemy ostatnio w polskim życiu politycznym. Nazwałabym to opowiadanie bardzo niepoprawnym politycznie.
Zosia
Po raz pierwszy przeczytałam książkę, o której trudno mi cokolwiek powiedzieć. Mam cały czas wrażenie, że autor bardzo rozprawia się ze światem, rozprawia się z krytykami, broni swojej książki przed oceną tak zwanych estetów, nie chce pisać powieści, w której jest "action", jakich jest w tej chwili bardzo dużo, ale sposób, w jaki to robi, zupełnie do mnie nie trafia. Zapytałaś, czy jakieś opowiadanie szczególnie zapamiętałyśmy. Zauważyłam już w innych książkach młodych ludzi, które tu omawiałyśmy, na przykład u Kuczoka, że w spisie treści jedne tytuły opowiadań pisane są kursywą, drugie zaś zwykłą czcionką. Opowiadania wyróżnione kursywą są dla mnie bardziej czytelne. Pierwsze z nich nazywa się "Myśl". Myśl atakuje tylko mężczyzn, ale zaraz za myślą wkracza śmierć. Autor pokazuje, że kobiety jakoś łatwiej potrafią się pogodzić z upływającym czasem. Na ile sam utażsamia się z tą tezą, na ile zaś jest to kpina czy drwina, na to pytanie nie umiem odpowiedzieć.
Grażyna
I ja napotkałam na trudność, o której mówicie, by wyłowić z opowiadań nić przewodnią, jakiś wątek. Pierwsze wrażenie było takie, że nie ma w nich "dobrze opowiedzianej historii", jak literaturę definiuje Reich-Ranicki. Są to opowieści dziwne czy wręcz udziwnione, zaskakujące, które w żaden sposób nie porywają czytelnika, nie wiążą go emocjonalnie. Czytając czujesz, że i autor stoi z boku niezależnie od tego, czy narracja odbywa się w trzeciej, czy w pierwszej osobie, że z wielkim dystansem odnosi się do stworzonego przez siebie świata. Zastanawiałam się, na czym polega fenomen tych opowiadań, bo jednak przeczytałam je bez obrzydzenia, i doszłam do wniosku, że ich kanwą, tkanką i istotą jest słowo. Nie historia, nie bohater, a właśnie słowo jest tu ciałem. A kiedy to sobie uświadomiłam, poddałam się czarowi języka autora. Języka pięknego, plastycznego, pełnego zaskakujących porównań i niezużytych metafor, języka ogromnie poetyckiego, który stał się w moim przypadku elementem emocjonalnym wiążącym mnie z tekstem.
Zosia
Podeprę twą ocenę przykładem: "Lato jest dziewczynką z zapałkami." Autor pisze o jesieni, o zimie i ten język jest emocjonalny. Ale zaraz jakby się reflektował i mówił: nie, ja nie chce w ten sposób pisać! I znów się zaczyna suche słowo i przenośnie, które być może trafiają do niektórych czytelników, ale ja się do nich nie zaliczam. Weźmy choćby opowiadanie "Pies", w którym stary wiejski pies powraca po swej śmierci do gospodarzy, pojawiając się im we śnie i wołając "Hände hoch!". Ja nie potrafię zinterpretować tych obrazów. Autor jest za młody, by pamiętać wojnę, więc nie wiem, co oznacza to jego cofanie się w czasie, co z tamtych doświadczeń tkwi jeszcze w zbiorowej polskiej świadomości.
Iza
Zastanawiałam się nad opowiadaniem tytułowym, w którym młody Polak współcześnie wciela się jakby w postać opisywanej Żydówki. To opowiadanie jest bardzo absurdalne, ponieważ młody osobnik płci męskiej wybiera się do hipermarketu na zakupy i nagle orientuje się, że jest kobietą, Żydówką, którą wszyscy popychają, której nikt nie chce obsłużyć, jak to mamy w tytule. Kobieta zostaje poniżona, stłamszona, jak to miało miejsce parędziesiąt lat wcześniej, w czasie wojny. Właśnie w tej chwili nasunęła mi się taka myśl, że jest to być może rodzaj czkawki pamięciowej, która w nas od czasu do czasu odżywa, obojętnie, czy pamiętamy wojnę, czy nie. Jest to jakiś element - powiem za Jungiem - naszej podświadomości zbiorowej i on czasami wypływa na powierzchnię. Ten pies powracający w postaci hitlerowca, czy owa Żydówka, pobita, zgwałcona i wrzucona do zamrażarki między drób, symbolizują jakieś sprawy uniwersalne, na które autor chciał zwrócić naszą uwagę. Wiedział, że jeżeli napisze tradycyjną opowieść o wojnie, prawdopodobnie nikt nie będzie jej czytał, więc użył takiego chwytu.
Zosia
Punktem wyjścia była konkretna Żydówka, potraktowana jak w czasach wojny. Ale dla autora jest ona synonimem inności.
Iza
Autor mówi o inności, która może być w każdym z nas, o inności pokazanej bardzo realistycznie na przykład przez Helgę Hirsch. Czuję podskórnie, że Sieniewiczowi chodzi o te same problemy, tylko wybrał inne środki, odwołał się do groteski. Wydaje mi się, że chciał czytelnika rozdrażnić, zainteresować, zainspirować. Popatrzmy na młodych autorów, o których tu rozmawiamy. Oni wszyscy operują wspaniałym, wycyzelowanym językiem. Także Sieniewicz przez zabawę językową, przez stwarzanie nowych form - jest tu masa neologizmów - mówi nam o sprawach ważnych. Wydaje mi się, że ta forma to klucz do młodego pokolenia.
Grażyna
Najbardziej zaskakuje mnie fakt, że autor wraca do problemów wydawałoby się dawno przebrzmiałych, co świaczy o tym, że jednak podskórnie są one ciągle obecne i wymagają otwartej dyskusji. Jak absurdalny polski fenomen antysemityzmu bez Żydów, skoro przywołanie Żydówki jako synonimu "odrzuconego" ciągle jest zrozumiałe, także dla młodych, czy jak niechęć do inności, obcości, w jakiej postaci ona by się nie pojawiała. Zaskakuje mnie, że w dzisiejszej Europie otwartych granic, przy wielkiej mobilności Polaków, często pracujących czy studiujących w innych krajach, obcość jest ciągle problemem.
Iza
To są stare problemy pokazane w nowej formie. Ja myślę, że większość młodych ludzi z zaciekawieniem weźmie tę książkę, gdyż są tu takie tytuły jak choćby "Banderas przeciętności", czy "Posuń się posuń, bo ja cię posunę". Wydaje mi się, że taką książką autor jest w stanie zainteresować młodych czytelników, dotrzeć do nich i powiedzieć im o sprawach, o których już nie chcą czytać w literaturze stricte realistycznej.
Zosia
Ja się tylko obawiam, że może nie każdy czytelnik będzie miał dosyć cierpliwości, by przebijać się przez tę formę w drodze do głębokich treści. Mnie było bardzo ciężko tę książkę przeczytać i miałam wrażenie, że gdybym przeskoczyła kilka stron, czy pozmieniała kolejność zdań, to właściwie nic złego by się nie stało. Więc książka ta potrzebuje bardzo cierpliwego czytelnika.
Grażyna
Czy ją polecasz?
Zosia
Zazwyczaj polecam, wobec tego czynię to i tym razem, jednak z prośbą, by się nie zniechęcać, starać się dotrzeć do treści i nie zarzucić lektury z oceną: głupia młoda literatura, chaotyczna, bez przesłania - bo byłoby to krzywdzące. Do tego autora trzeba mieć wiele cierpliwości.
Iza
Zgodzę się co do cierpliwości. Ale lektura może też dać sporo satysfakcji i przyjemności, osobiście miałam parę razy chichot na ustach i specyficzną satysfakcję, kiedy rozpoznawałam fragmenty, czy konwencje literackie, którymi bawi się Sieniewicz, które trawestuje i ośmiesza. Nie wiem, czy zauważyłyście, w jaki niesamowity sposób podrobił styl biblii.
Zosia
Zgoda, na przykład list św. Pawła dotyczący miłości. Tam jest dużo takich fragmentów. Dlatego czytać cierpliwie od początku do końca, nie rzucać z negatywną oceną.
Iza
Przyznam się szczerze, że nie przeczytałam wszystkich opowiadań, a polecam szczególnie te dwa, o których mówiłam, to znaczy "Kurna, ale wujnia" i "Ųydówek nie obsługujemy". Dodam tylko, że Mariusz Sieniewicz nie należy do Młodzieży Wszechpolskiej.
Grażyna
Polecam tę książkę ponieważ znalazłam w niej kilka opowiadań, które bardzo mi się podobały, na przykład szalenie się ubawiłam przy tekście "Złota akszyn", podobał mi się wątek pijaka-rozbitka na morzu powracającego do portu, czy wątek panny młodej. Więc nawet jeżeli przy niektórych opowiadaniach być może trzeba wykazać trochę cierpliwości, warto się na nią zdobyć.


Rozmowa została wyemitowana w Radiu Flora w Hanowerze 13 września 2005 oraz opublikowana w numerze 9/45 hanowerskiego miesięcznika Twoja Gazeta z września 2005.

> Home | Kontakt | Impressum