SZUKAJ:
polski deutsch

EXPO 2000

 

 

 


Stała (EXPO)zycja w polskim pawilonie

Pierwsze wrażenia gości:

"Pawilon jest fajny, bo nie ma techniki" - pan z Warszawy

"Polski pawilon jest maleńki, a przez to sympatyczny" - pani z Hanoweru


"Wszystko dobrze, tylko ten film w puszczy ma za bliski plan, brakuje w nim perspektywy. Za to bursztyny piękne." - pani z Katowic

"Nie zgadzam się wewnętrznie na to, by takie chaty były tym, z czym goście wystawy kojarzyć będą Polskę po odwiedzeniu naszego pawilonu" - pani z Wałbrzycha

"Zupełnie mi się nie podoba. To skansen. Te chaty są przytłaczające." - pani z Zielonej Góry

"Czy to są oryginalne polskie chaty, w jakich mieszkają Polacy?" - młodzieniec z Hanoweru

Ekspozycja wewnątrz pawilonu nie podejmuje kierunku wskazanego architekturą. Po przedstawieniu jej projektu powstało wrażenie, że autor koncepcji polskiej prezentacji, Maciej Pawlicki, nie zapoznał się wcześniej z modelem pawilonu. W celu - jak czytamy w materiałach EXPO Polska - łamania stereotypów na temat naszego kraju i promowania Polski, zaplanował on mianowicie mroczne głębie Puszczy Białowieskiej, zamkniętą rotundę, w której miały się odgrywać sceny historyczne sprzed tysiąca lat, podziemne komnaty kopalni soli, wnętrza laboratoriów astronomicznych i pomieszczenie projekcyjne, słowem "przystanki", w których przeszklone ściany i pełne światła przestrzenie są raczej przeszkodą, niż pomocą.

Jak pisał złośliwie Marek Groński w Polityce (6/2000), postawiono "na prezentację matecznika, w którym żyje lud nabożny i zgrzebny. Produkujący wiarę i kremówki, pielęgnujący tradycję. Mottem ekspozycji ma być cytacik z Herberta: Bądź wierny, idź. Czy to jest trafne motto? Cudzoziemski oglądacz potraktuje słowa poety jako radę: Idź do innych wystawców, po cholerę tu przylazłeś!".

Niełatwy orzech do zgryzienia mieli w związku z tym autorzy scenariusza: Sławomir Jóźwik, Andrzej Kałuszko i Wojciech Tomczyk, którzy do wykonania scenografii zaprosili Andrzeja Kreutz Majewskiego. W ostatecznej wersji powstał rynek z trzema drewnianymi chatami, kryjącymi we wnętrzach Puszczę Białowieską, kryształową komnatę z kopalni soli w Wieliczce i obserwatorium astronomiczne. W głębi rynku zgłodniałych i spragnionych zaprasza polska restauracja, ponadto w jednym z narożników pawilonu znajduje się sklep.

Zgodnie z tym, co Sławomir Jóźwik powiedział w wywiadzie dla lokalnego hanowerskiego radia Polenflug, projekt scenograficzny miał być daleki od dosłowności, raczej bajkowy i umowny. Tymczasem grubo ciosane chaty ze świątkami w oknach w niczym nie przypomninają subtelnych wizji. I nie ratuje ich ani pomieszanie i poplątanie stylów architektonicznych, mające zapewne akcentować umowność, ani złote ciapki, którymi chaty zostały bogato ozdobione. Przeciętny stan wiedzy cudzoziemców na temat naszego kraju jest taki, że niemało gości zachwyca się naturalnym surowcem i ręcznym wykonaniem budyneczków, traktując je w dobrej wierze jako typowy dla współczesnej Polski przykład zabudowy wiejskiej. Niemcom Polacy kojarzyli się do tej pory najczęściej ze znikającymi samochodami. Jest szansa na to, że po hanowerskiej wystawie samochód zastąpi kurna chata. Organizatorzy polskiej ekspozycji będą mogli zapisać na swym koncie zasłużony sukces - zgodnie z założeniem "oswoili" ten przykry dla nas stereotyp. Wobec ogromu włożonych starań, środków i zaangażowania małostkowe i nie na miejscu zapewne byłyby rozważania, czy mogłoby chodzić tu o podmianę typu "zamienił stryjek"...

W przypadku wewnętrznych ekspozycji najwięcej nastroju ma Białowieża, gdzie króluje zapach lasu, bóbr, ryś oraz żubry w - jak już zauważono - zbyt bliskim planie. Wieliczce brakuje nieco zwartości obrazu, choć atrakcją są przywiezione odłamki soli - naprawdę słone, co sprawdza prawie każdy gość. Natomiast laboratorium jest po prostu nudne. Zdaje się, że w zamyśle miało być najatrakcyjniejsze ze wszystkich przystanków, dzięki wirtualnej przewodniczce Klarze, która miała nawiazywać bezpośredni kontakt z publicznością. Jednak Klara dochodzi do głosu rzadko, a prezentowane filmy, zrobione najczęściej na zasadzie "gadających głów", zwyczajnie nużą.

Całość skierowana jest w zamyśle do dzieci i młodzieży i zaprojektowana odpowiednio do wrażliwości i poziomu intelektualnego tej grupy odbiorców, w oparciu o - jak wielokrotnie podkreślano - głębokie badania marketingowe. Kłopot tylko w tym, że pociechy nie chcą trzymać się ich wyników i zamiast grzecznie ustawiać się w kolejce do rysia, podziemnego jeziora, czy Wolszczana, oblepiają przewidziane dla taty i mamy terminale z dostępem do banku danych o Polsce. Od których zresztą szybko odchodzą rozczarowane, gdyż terminale najczęściej nie funkcjonują.

Dorosłym pozostaje zatem wrócić mentalnie do zielonych lat (co może mieć swój urok) i zaliczyć proponowane przykłady polskiego dorobku w wydaniu dla milusińskich, lub alternatywnie zalać robaka w (nawiasem mówiąc pierwszorzędnej) restauracji.

Natomiast wielkim atutem polskiego pawilonu jest niewątpliwie pracująca tu młodzież. Spośród wielu profesjonalnych, świetnie merytorycznie i językowo przygotowanych hostess i hostów na tej wystawie wyróżnia ich wielka uprzejmość, chęć służenia w każdej chwili pomocą, ciepły uśmiech i serdeczne podejście do każdego zwiedzającego jak do osobistego, mile widzianego gościa. To właśnie aurze szczerej gościnności, tworzonej przez tych młodych ludzi, polski pawilon zawdzięcza w dużej mierze swoją dobrą opinię.

Dlatego na koniec należy powiedzieć, że jednak pan Groński się myli. Gość spacerujący po terenach wschodnich nie porzuca polskiego pawilonu na rzecz sąsiednich wystawców - raczej przeciwnie. Na tle ich pawilonów, zewnętrznie oschłych i zamkniętych, polski przyciąga otwartością i rodzinnym wręcz ciepłem.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

> Home | Kontakt | Impressum